Jak zarobiłam tysiące na blogu

niedziela, sierpnia 10, 2014 Klaudia Shea 14 Comments

Bogactwo cieszy me oczy
Nikt mi nie podskoczy
- Narratorka

- Jesteś blogerką?
- Tak, chociaż od dawna nic nie napisałam, nie miałam weny i czasu.
- Masakra, to teraz już pozamiatane.
- Dlaczego?
- Biznes, który ma taka przerwę już się nie wybije.


Postanowiłam to zrobić i powiedzieć Wam, drodzy czytelnicy, jak zarobiłam tysiące na blogu. Jednak uprzedzam, że po tym poście możecie stracić wiarę w ludzkość, a blogerzy do końca życia będą kojarzyć się Wam z jednoosobowymi (z wyjątkami) maszynkami do pieniędzy.

Już od początku pisałam bloga z myślą o zysku. Chociaż powstał on na długo przed tym, jak zaczął się Blogowy Potop Internetów, w planie miałam nawiązać wiele współprac, zyskać sponsorów i stać się sławna. Plan nie wypalił do końca, bo chyba zabrakło mi temperamentu i ciętego języczka, żeby zostać drugą (a właściwie pierwszą) Jessicą Mercedes.

Ale stało się, w miarę jak mój blog zdobywał popularność, a musicie wiedzieć, że gdzieś w 2012 liczniki statystyk przeszły moje oczekiwania, zarabiałam pieniądze. Na każdym czytelniku, również tym, który zbłądził w labiryncie Internetów i jakimś cudem trafił na mojego bloga szukając zupełnie czegoś innego.

Musicie wiedzieć, że to kłamstwo. Nigdy, przenigdy bym czegoś takiego nie zrobiła, choć wiele blogerów rzeczywiście tak myśli.
Nie widzę problemu w tym, by zarobić dzięki blogowi, ale w momencie, kiedy zysk staje się głównym lub jedynym celem- jest problem. Blogi powstały po to, by dzielić się opiniami, przemyśleniami, tym, co siedzi nam w głowie. Często blog był pierwszym miejscem, gdzie pisarze lub dziennikarze napisali swoje pierwsze dzieła. Blog to płótno dla sztuki myśli, słów, pasji. To ekran, na którym skupiając się, możemy podzielić się czymś co lubimy, co robimy, wyładować swoje frustracje, nadzieje czy marzenia. Blog to coś tylko naszego, coś co tworzymy, to taka mała sztuka!

Ileż ja miałam w życiu blogowych opowiadań... z każdego komentarza cieszyłam się jak głupia, a rady, które dostałam zamierzam stosować całe życie.
Co z tego, że mój blog w 2012 był popularniejszy niż marzyłam. Większość komentarzy nie dotyczyła tekstu/ zdjęć, a chyba wiecie co myślę na ten temat (tych, którzy NIE wiedzą odsyłam TU).
Teraz, z każdego komentarza od Czytelnika cieszę się jak dziecko! I to jest moment nieopisanej radości, gdy widzę, że ktoś przeczytał mój wpis i poświęcił swój czas by na niego odpisać.
Mam kilka ulubionych komentarzy czy maili, które sobie wydrukowałam na pamiątkę.

Zarabianie? Nie widzę problemu. Pod warunkiem, że zarabia się dzięki blogowi, a nie prowadzi bloga dzięki zarobkom. Blog to nie firma, start-up, biznes ani tablica reklamowa.

Piszę, bo kocham. Fotografuję, bo uwielbiam. Komentuję, bo chcę.
Dziękuję. Tym, którzy dobrnęli do końca :)
Mam nadzieję, że nie odstraszyła Was ilość tekstu, ale chciałam jakoś skomentować ostatnio panujący trend na zarabiających blogerów i traktowanie blogów jako autostrady do bogactwa.

Wiecie co zarobiłam na blogu? Tysiące miłych chwil, wspaniałych Czytelników i rozwijanie pasji- to dużo cenniejsze niż pieniądze.

14 komentarzy:

  1. Strasznie mnie wkurza fakt, że ludziom się wydaje, że blogi to tylko do zarabiania. Mój blog jest mały i to na mało znanej platformie i daje mi największą satysfakcję! Dobrze prawisz, polać ci! xD

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrnęłam i się podpisuję! :) zdecydowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzę by móc zarabiać duże pieniądze na tym , co kocham, czyli pisaniu, ale - tak jak piszesz - nigdy nie będzie to ważniejsze, niż sama radość realizacji swoich pasji :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również się podpisuję. Choć... Nie mam nic przeciwko tym, którzy na tym zarabiają. To zależy również od tego, jakie kampanie wybierają. Bo jak blogerka modowa bierze kampanię przykładowo Domestosa, to sorry...

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek zabrzmiał nieco strasznie :D
    Zazwyczaj blogerzy, którzy chcą zarabiać (i mieć ciuchy od różnych frm) zachowują się na cudzych blogach dość... nieładnie. Bo najlepiej jest napisać- "świetny blog, zajrzyj do mnie, obserwuję<3"- to pierwszy znak, że dana osoba nawet nie przeczytała treści posta. Innymi słowy zależy jej na wzrastającej liczbie obserwatorów, dotarcia do jak największej liczby osób itd. No i istieje jeszcze problem typu- "poklikasz w linki?". Ale nie będę się tutaj bulwersować i rozwijać tematu :D Ja się cieszę, że istnieją jeszcze normalni blogerzy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo kiedy człowiek zaczyna pisać dla zysku, zaczyna też chłodno kalkulować i przeliczać czytelników na złotówki. A tego ukryć się nie da. Nie trudno wywęszyć, kiedy teksty zaczynają się robić coraz bardziej komercyjne, kiedy tracą na wartości i kiedy czytający staje się zapychaczem statystyk. Chciałabym, żeby czasami skapnęło mi coś z mego bloga, ale bez przesady. Po pierwsze - z moją regularnością pisania dostałabym falstartem przez głowę. Po drugie - trudno czerpać przyjemność z czegoś, co robi się na siłę, nie dla samego robienia. Po trzecie - równie istotne - nie potrafię żywych ludzi liczyć w dolcach. Pozdr! Dobrze, że na chwilę wróciłaś. P.S. Link przy "(tych, którzy NIE wiedzą odsyłam TU)" nie działa. Niby pewnie to czytałam, ale mimo wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zakładjąc bloga nawet przez myśl mi nie przeszło by na nim zarabiać, to nie w moim stylu :)

    Zapraszam już na NOWY POST NA FABRYCE MIĘTY KLIK! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy nic co robimy tylko dla pieniędzy nie wypali, a nawet jeśli to wypalimy się my sami i to bardzo szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zakładałam bloga to nie przypuszczałam, że blogosfera jest tak rozwinięta, że tyle tego jest. Nawet nie wiedziałam, że można zarabiać...
    Jessica Mercedes... Śliski temat ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo treściwie. Uderzająca prawda.
    Dla mnie prowadzenie bloga jest jakimś sposobem na siebie, chęcią podzielenia się z innymi cennymi sposobami zrobienia 'czegoś'.
    Po prostu w dzisiejszych czasach lubi się taki ekshibicjonizm.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ze komentarz | Thanks for Your comment