Noc, sypialnia, łóżko...a Jego nie ma!

poniedziałek, sierpnia 18, 2014 Klaudia Shea 9 Comments

Jest noc, właściwie północ chwilę temu wybiła, ale skoro jeszcze nie zmieniłam się w mysz, dynię czy co tam zawiera w sobie jedna z miliona wersji bajki o Kopciuszku- piszę.
Dokładnie 00:09. A ja właśnie o tej porze miewam najlepsze pomysły, teraz nie muszę się zastanawiać co piszę, bo wszystko samo się tworzy. Właściwie ja tu jestem niepotrzebna, mogłabym iść spać. No tak, ale kto by to wszystko zapisał? Więc piszę. Komputer na kolanach, lampka lekko świeci, a ja z kubkiem czarnej herbaty, popijając co chwilę, piszę.

A teraz powiem Wam mój sekret, dlaczego w ciągu ostatniej godziny napisałam 3 posty robocze, skoro przez pół roku nie napisałam żadnego. Prawda jest fascynująca i żenująca zarazem.


Padł mi Internet.

Za nic w świecie nie mogłam się połączyć z siecią, nie pomogły ustawienia, reset, grzebanie przy kablach, a jedyny mężczyzna w domu, który mógłby zaradzić śpi (drugi ma gdzieś moje problemy i leży na parapecie machając ogonem). Nie ma fejsbuka, mejla, filmów online i blogów.

Cóż robić? Przez pierwszą sekundę patrzyłam pusto na ekran z myślą… właściwie bezmyślnie, a w drugiej już ładował się Word. Tak, pisanie jest moim wybawieniem kiedy zostałam odcięta od świata. Teraz, kiedy zostałam zupełnie sama w śpiącym domu, bez kontaktu z rzeczywistością. Nie wiem czy jeszcze kiedyś będę miała okazję pokazać Wam moje nocne przemyślenia… żegnajcie!No, może nieco ponosi mnie nocna wyobraźnia, ale jedno jest pewne i warte refleksji- uzależniłam się. Jak od kofeiny, słodyczy, albo czerwonej szminki. (żeby nie było- od żadnej z tych rzeczy nie jestem uzależniona, ale dodają dramaturgii :))Mogłabym zrobić miliony innych rzeczy, wpisując na tę listę pójście spać (co pewnie zaraz uczynię). Fakt faktem- mogę wyłączyć przeglądarkę, ale kiedy sama tego chcę. Kiedy to Internet mnie porzuca- czuję, że coś jest nie tak.
Nie spędzam w Internecie całych dni, ale kiedy wieczorem przysiadam do komputera, żeby odetchnąć, zrelaksować się i nacieszyć oczy e-dobrościami, fakt, że nie mogę tego zrobić jest co najmniej nieprzyjemny. Więcej- czuję, że Internet dał mi kosza!
Znów poczuję się staro, ale powiem to- dzisiejsze społeczeństwo jest całkowicie ztechnologizowane i sama dałam się porwać technologiczno-mobilnej rzeczywistości. Czy ja jedna?
Kto z Was nie sprawdza fejsa kilka razy dziennie lub nie wyszukuje w Google najdziwniejszych informacji? Kto teraz szuka definicji w encyklopediach a rady zdrowotnej dzwoniąc do lekarza?
Cóż. Nie będę moherem i idę z duchem czasu. Skoro to ma służyć ludziom- biorę. Tak jak wszyscy. Ale c’mon…
Jest 00:21 a ja nadal jestem offline. Dość tego. Idę poczytać książkę. Tak, taką papierową.

Ten post napisałam w Wordzie 2 dni temu. Nie moja wina, że wena zawsze przychodzi do mnie bardzo późno. Ale dzięki temu zobaczyłam, że właściwie to dawno nie spędziłam wolnego czasu w domu w inny sposób niż przy komputerze. A jak Wy i Wasze Internety? 

9 komentarzy:

  1. Podoba mi się! Po przeczytaniu tytułu spodziewałam się innego zakończenia, ale to zaskoczyło mnie całkowicie :) Chyba nie tylko Ty tak masz... Dopóki mamy kontrolę nad nowoczesnością jest okej, ale kiedy to nowoczesność rządzi nami jak kukiełkami to czujemy się źle... Strasznie mi się podoba ten post, te inne też opublikuj ;)
    I muszę Ci się przyznać, że ja nie potrafię pisać postów w Wordzie, no niestety tu internet chwycił mnie w swoje szpony:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję :* Post trochę inny, ale taki mój. I pisanie w Wordzie było jednorazową przygodą wymuszoną brakiem cudownego Bloggera :)) Także jestem chwycona razem z Tobą!

      Usuń
  2. O jejku! ;* Bardzo mi miło ;) Tak na zdjęcia to ja :)
    No niestety teraz tylko sam spam i klikanie w bannery dla współprac.. szkoda, że taka jest teraz ta blogsfera .. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże! Cudowny post! Czytam już drugi raz i ciągle mnie zachwyca :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w nocy też mam lepsze pomysły, ale zwykle w łóżku coś wymyślę ciekawego, zapiszę w notatkach w telefonie, a rano realizuję te genialne pomysły. :D Jestem trochę uzależniona od internetu, kiedyś nie miałam go przez jakiś czas, okazało się że żyć bez niego można i to całkiem dobrze. Jednak skoro jest też dzięki niemu tyle dobrego, to czemu nie skorzystać. :) Mimo wszystko lubię poczytać książkę i tak samo jak ty, papierową. :) Nie mogę się przekonać do ebooków i audiobooków, mimo iż próbowałam, w tej kwestii będę moherem. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja ostatnio też na kilka tygodni zostałam odcięta od komputera i również zaczęłam pisać w Wordzie. Napisałam co prawda tylko jednego posta, ale to zawsze coś. Blogger jednak lepszy. :)
    Bez komputera i Internetu przeżyć potrafię, ale jednak lepiej mi z tymi wszystkimi technologicznymi rzeczami. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie internet też porwał i bez stałego dostępu do internetu czuję się niekomfortowo. Nawet na wakacjach gdy jestem od niego kompletnie odcięta mam potrzebę zalogowania się co jakiś czas na fejsa. Na szczęście im dłużej nie mam stałego dostępu do internetu tym ten niepokój jest mniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie Internet rzadko porzuca, ale raz udało mi się tego dokonać! Rozpoczynała się moja pierwsza sesja, był dokładnie pierwszy czerwca, kiedy zestresowana, że czegoś nie zaliczę, powiedziałam: dość! i odcięłam się od Sieci na cały miesiąc, zostawiając tylko Messenger, żeby mieć kontakt z ludźmi. Sama nie wiem, jak wytrzymałam, ale to cuuudowny detox, miałam czas NA WSZYSTKO, dosłownie. No i sesję zdałam bez najmniejszych problemów i stresu, bo czułam, że odpowiednio się temu wszystkiemu poświęciłam. Dobre nastawienie to połowa sukcesu. Kurczę, chyba o tym post napiszę ;)

    Dziękuję za odwiedziny u mnie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję ze komentarz | Thanks for Your comment