Kiedy dziewczyna staje się kobietą i...

...dostrzega, że tak naprawdę nic się nie zmienia.
Kiedy właściwie ten moment się "staje"? Ogólnie typuje się kilka takich dat: pierwsza miesiączka (wg mnie zdecydowanie za wcześnie), otrzymanie dowodu osobistego (eee...), wejście w związek małżeński, narodzenie pierwszego dziecka, po czterdziestce...

Przytoczę pewną rozmowę z przyjaciółką w wieku mniej więcej 10-12 lat 
(Angelika buziaki :*)

- Jakiś ładny facet stoi pod blokiem
- Kto? Młody czy stary?
- Stary, student pewnie.

*Wybaczcie, że nie jest to spisane idealnie jak to powiedziałyśmy, ale rozumiecie- ta demencja starcza ;))

Kurcze, całe życie myślałam, że dorosłym staje się w dniu osiemnastych urodzin, że w ten dzień jakoś magicznie z głupiej nastolatki zmienię się w odpowiedzialną kobietę. Wiecie, coś jak w Simsach (puff i już po wszystkim). Tymczasem coś takiego nie nadeszło. Nie nadeszło też z dniem pójścia na studia i (teoretycznym) wyprowadzeniu się z domu (mówię "teoretycznym", bo praktycznie więcej czasu i tak spędzałam w Rzeszowie). 

Najgorszy jest wiek taki jak mój, powiedzmy najbliższe okolice dwudziestki, kiedy jedni traktują mnie jak dziecko, a inni jak "szanowną panią". 
Jednego dnia koleżanka siostry mówi mi "dzień dobry", a innego pani kasjerka nie wierzy jakobym była pełnoletnia prosząc o dowód osobisty.

Skoro już sobie ulżyłam narzekając na stan rzeczy aktualnych, które tak naprawdę wcale mnie tak nie denerwują, pozwolę sobie na refleksję nad wiekiem. 

Mam 20 lat. 
Od dziś.

Nie zamierzam nagle porzucić swojego pluszowego misia, radości na tle kolorowych zeszytów, ani zacząć na codzień chodzić w szpilkach z aktówką. (o zgrozo!)

Tak, tak. Przestałam być nastolatką i powiem Wam, że ostatni rok zmienił mnie bardzo. Nie wiem czy widać to w postach, bo jest ich bardzo mało. Jest też coś, co nie pozwala mi dzisiaj cieszyć się starością, i na pewno opowiem Wam o tym, ale muszę być gotowa, żeby nie lać potoków łez podczas pisania.

Teraz czas na życzenia, ochy, achy i zapewnienia, że wcale nie jestem stara ;)
Czas START!

Ps. Wybaczcie za szablon bloga- myślę nad nim i nie jest skończony.
Ps2. Podliczyłam- mam 24 robocze posty ;)

Nie wyróżniaj się, bo tak chcą wszyscy

Nie wyróżniaj się! Pasowanie do tłumu jest w cenie!


Ludzie nie lubią gdy ktoś jest inny. Nie ważne co robi, jeśli zbytnio się wyróżnia nie jest popierany, nie jest wspierany, a nawet ludzie zrobią wszystko by takiego delikwenta ściągnąć spowrotem na ziemię, do tłumu. Świat będzie nieustannie wmawiał Wam, że inność nie istnieje. Że jeśli wszyscy są inni, wszyscy są tacy sami.
Spójrzcie co stało się z tzw. hipsterami, artystami, trendsetterami, kreatorami, czy jak inaczej nazywano ludzi oryginalnych. To byli ludzie, którzy poprzez wygląd i zachowanie chcieli wyrazić siebie, pokazać, że nie są bezkształtną szara masą, ale mają do zaprezentowania coś więcej. Szukali różnych dróg by pokazać coś nowego, coś innego, coś czego jeszcze nie było w żadnej kategorii. I zostali skategoryzowani. Wsadzeni do szufladki z napisem "hipster". Scharakteryzowano taką grupę ludzi i teraz każdy oryginalny człowiek będzie hipsterem. Będzie mu wmawiane, że nie jest wyjątkowy. (Pomijam ludzi, którzy stosują się do tych charakterystyk, żeby stać się częścią nowej, fajnej grupy). Artystom będzie wmawiane, że sztuka nowoczesna to g*wno. Kreatorzy mody będą uważani za bezguścia, dowiedzą się, że takich ubrań już się nie nosi, że robią z siebie idiotów.
Geekowcy, filozofowie i wynalazcy dowiedzą się, że marnują życia dla idei, które i tak nie wypalą. Kolorowa pani robiąca na drutach ubranka dla drzew dowie się, że jest wariatką, a pan robiący sobie codziennie selfies przez 3 lata jest chory psychicznie. Osoba, która rzuca studia czy pracę na etacie dla swojego biznesu jest szaleńcem itd. itd.

Ludzie boją się inności. To, co inne, jest nieznane, niebezpieczne, wychodzi poza strefę komfortu. Ludzie bardzo lubią hejtować, komentować, oceniać, krytykować. Bo co innego robić? Po co wspierać indywidualność, skoro bycie takim samym jest wygodniejsze?

"Inny" nie robi nikomu krzywdy, po prostu jest sobą. Nawet jeśli szuka na siłę sposobu jak być innym. Ktoś zaraz powie "On taki nie jest, na siłę chce być inny". Jeśli próbuje coś zmienić- znaczy, że pozostawanie w tłumie mu nie odpowiada. A ludzie mają prawo szukać. Nikt nie rodzi się z gotowym planem na życie. Do jednych przychodzi szybciej, inni muszą się bardziej naszukać.

Świat zaakceptował kreatywność. Szukanie, tworzenie nieszablonowych rozwiązań jest ok. Póki szukanie odbywa się wyznaczonymi trasami.
W tych kwestiach cały świat porusza się bardzo wolno, a Polska wręcz stoi w miejscu.
Pamiętacie Conchite Wurst i ten cały szum wokół jej brody? Osobiście nie widzę w tym nic złego. Dawno dawno temu kobietę w spodniach wysyłano na stos, a mężczyzna bez peruki był uważany za osobę bezwartościową. Świat się zmienia, a zmieniają go ludzie kreatywni, oryginalni, odważni, tacy, których nie powstrzymuje to, co powiedzą inni". Bo może się okazać, że, ludzie, którzy najbardziej są przeciwko robią to z zazdrości, bo sami nie są na tyle odważni by spróbować wyrwać się z klatki.

Co można zrobić dla siebie by nie dać się tłumowi, który tylko czeka by zabić indywidualność?

Najważniejsze to zrozumieć (ZROZUMIEĆ, a nie przyjąć do wiadomości), że musisz posłuchać siebie. Musisz przestać myśleć o tym, jak inni zareagują na to, jaka jesteś naprawdę i skupić się na sobie. To Twoje życie. Czy na jego końcu chcesz umierać ze świadomością, że tak wiele nie zrobiłaś, ukrywałaś się bo bałaś się opinii?

Wpadło mi do głowy pytanie, które dobrze porusza wyobraźnię i introspekcję. Zadaj sobie to pytanie dziś, jutro, wtedy, kiedy potrzebujesz. Możesz je zapisać na kartce w kalendarzu, w telefonie, w pamięci:

Na Facebooku znajdziecie motywacyjny filmik poruszający ten właśnie temat. FACEBOOK

Co zrobiłabyś, jaka chciałabyś być gdybyś nigdy nie była oceniana?

Noc, sypialnia, łóżko...a Jego nie ma!

Jest noc, właściwie północ chwilę temu wybiła, ale skoro jeszcze nie zmieniłam się w mysz, dynię czy co tam zawiera w sobie jedna z miliona wersji bajki o Kopciuszku- piszę.
Dokładnie 00:09. A ja właśnie o tej porze miewam najlepsze pomysły, teraz nie muszę się zastanawiać co piszę, bo wszystko samo się tworzy. Właściwie ja tu jestem niepotrzebna, mogłabym iść spać. No tak, ale kto by to wszystko zapisał? Więc piszę. Komputer na kolanach, lampka lekko świeci, a ja z kubkiem czarnej herbaty, popijając co chwilę, piszę.

A teraz powiem Wam mój sekret, dlaczego w ciągu ostatniej godziny napisałam 3 posty robocze, skoro przez pół roku nie napisałam żadnego. Prawda jest fascynująca i żenująca zarazem.


Padł mi Internet.

Za nic w świecie nie mogłam się połączyć z siecią, nie pomogły ustawienia, reset, grzebanie przy kablach, a jedyny mężczyzna w domu, który mógłby zaradzić śpi (drugi ma gdzieś moje problemy i leży na parapecie machając ogonem). Nie ma fejsbuka, mejla, filmów online i blogów.

Cóż robić? Przez pierwszą sekundę patrzyłam pusto na ekran z myślą… właściwie bezmyślnie, a w drugiej już ładował się Word. Tak, pisanie jest moim wybawieniem kiedy zostałam odcięta od świata. Teraz, kiedy zostałam zupełnie sama w śpiącym domu, bez kontaktu z rzeczywistością. Nie wiem czy jeszcze kiedyś będę miała okazję pokazać Wam moje nocne przemyślenia… żegnajcie!No, może nieco ponosi mnie nocna wyobraźnia, ale jedno jest pewne i warte refleksji- uzależniłam się. Jak od kofeiny, słodyczy, albo czerwonej szminki. (żeby nie było- od żadnej z tych rzeczy nie jestem uzależniona, ale dodają dramaturgii :))Mogłabym zrobić miliony innych rzeczy, wpisując na tę listę pójście spać (co pewnie zaraz uczynię). Fakt faktem- mogę wyłączyć przeglądarkę, ale kiedy sama tego chcę. Kiedy to Internet mnie porzuca- czuję, że coś jest nie tak.
Nie spędzam w Internecie całych dni, ale kiedy wieczorem przysiadam do komputera, żeby odetchnąć, zrelaksować się i nacieszyć oczy e-dobrościami, fakt, że nie mogę tego zrobić jest co najmniej nieprzyjemny. Więcej- czuję, że Internet dał mi kosza!
Znów poczuję się staro, ale powiem to- dzisiejsze społeczeństwo jest całkowicie ztechnologizowane i sama dałam się porwać technologiczno-mobilnej rzeczywistości. Czy ja jedna?
Kto z Was nie sprawdza fejsa kilka razy dziennie lub nie wyszukuje w Google najdziwniejszych informacji? Kto teraz szuka definicji w encyklopediach a rady zdrowotnej dzwoniąc do lekarza?
Cóż. Nie będę moherem i idę z duchem czasu. Skoro to ma służyć ludziom- biorę. Tak jak wszyscy. Ale c’mon…
Jest 00:21 a ja nadal jestem offline. Dość tego. Idę poczytać książkę. Tak, taką papierową.

Ten post napisałam w Wordzie 2 dni temu. Nie moja wina, że wena zawsze przychodzi do mnie bardzo późno. Ale dzięki temu zobaczyłam, że właściwie to dawno nie spędziłam wolnego czasu w domu w inny sposób niż przy komputerze. A jak Wy i Wasze Internety? 

Woda cytrynowa/ lemoniada #smacznie

Ostatnio, gdy sprzątałam stare gazety mamy, natknęłam się na dział kulinarny z letnimi przepisami. Przejrzałam kilka stron, znalazłam fajny przepis na placka (kiedyś Wam pokażę) i na... lemoniadę. Czemu nie?- pomyślałam. Za oknem gorąc, słońce leje się z nieba, a ja-przyznaję- nie wypijam tych 2 polecanych litrów płynów, bo nie jestem miłośniczką zwykłej wody, a sklepowe napoje są dla mnie zbyt chemiczne.

Wypróbowałam przepis z gazety i zrobiłam swoją lemoniadę, a właściwie wodę cytrusową (tak nazywał się przepis). Jest bardzo krótki i właściwie Ameryki nim nie odkryto:
  • 2 całe cytryny
  • pół limonki
  • 3 listki mięty
  • duża butelka wody mineralnej
  • można dodać łyżkę miodu lub 2 łyżeczki cukru ;)
To jest "woda cytrusowa" dlatego, że nie dodaje się tu, jak w prawdziwej lemoniadzie cukru i jest zdecydowanie mniej kwaśna. Cytrusy należy ycisnąć, 2-3 plasterki wrzucić w całości. Wyciśnięty sok wlać do dużej butelki wody mineralnej i wstrząsnąć. Dzięki temu, że cytrusy miesza się z duuużą ilością wody, nie jest ona aż tak kwaśna, ale delikatnie i smacznie zakwaszona. Dla mnie idealnie. 
Ja nalewałam ją później do słoika (ach ten design :P) z wydrukowaną i zaprojektowaną naklejką ;)
 

DLACZEGO LEMONIADA JEST SUPER?
Zawiera ogromne ilości witaminy C, kwasy owocowe, a cytryna jest naturalnym antyseptykiem. Cytrusy w połączeniu z wodą mineralną dokładnie nawadniają organizm i oczyszczają go (dużo lepiej niż sama woda) z toksyn i innych złych rzeczy ;) Pomaga utrzymać odpowiedni poziom zakwaszenia organizmu, pobudza trawienie i przemianę materii (ODCHUDZANIE ^^). Cytryna polepsza krążenie, reguluje ciśnienie i przyspiesza gojenie się ran.Woda cytrynowa dobrze nawadnia skórę, dzięki czemu wygląda zdrowiej. No i nie od dziś wiadomo, że woda z cytryną jest najlepsza na... kaca ;)

Woda cytrynowa ma wiele zalet. Jest zdrowa, pyszna i, przynajmniej mi, pomaga w piciu 1,5-2 litrów płynów dziennie, które, szczególnie latem, są bardzo potrzebne.

Pijecie? Czy nie lubicie cytryny? Może macie jakieś sprawdzone przepisy na prawdziwą amerykańską lemoniadę?